John Carver stworzył maszynę. Lechia utrzyma się w PKO BP Ekstraklasie?


Początek rundy wiosennej wlał sporo optymizmu w serca fanów Lechii. Gdańszczanie blisko opuszczenia strefy spadkowej

19 lutego 2025 John Carver stworzył maszynę. Lechia utrzyma się w PKO BP Ekstraklasie?
Piotr Matusewicz / PressFocus

Przerwa zimowa upłynęła w Gdańsku pod znakiem niepewności. Zawieszenie licencji, problemy finansowe, trudna sytuacja sportowa. Słowem – jeden wielki chaos. Ostatecznie jednak Lechia otrzymała zgodę na udział w rozgrywkach ligowych, z czego korzysta pełnymi garściami. Ekipa Johna Carvera świetnie zaczęła rundę wiosenną. Siedem punktów w trzech meczach – to robi wrażenie. Z zespołu, któremu wiele osób wieszczyło pewny spadek, stali się drużyną groźną dla każdego, która potrafi ograć nawet lidera. Lechia pod wodzą angielskiego szkoleniowca jeszcze nie przegrała i wiele wskazuje na to, że uratowanie PKO BP Ekstraklasy w Gdańsku jest bardzo możliwe.


Udostępnij na Udostępnij na

Dobre wyniki wbrew logice

14 punktów po 18 kolejkach i przedostatnie, 17. miejsce w tabeli. Tak prezentował się dorobek lechistów po pierwszej części sezonu. Patrząc na styl, w jakim zdobyto te 14 oczek, oraz problemy pozaboiskowe, mało kto wierzył, że Lechia nagle odpali. Tym bardziej, że przecież Biało-zieloni” nie mogli wykonywać żadnych ruchów transferowych. Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN odwiesiła Lechii licencję, lecz utrzymała zakaz transferowy.

Oprócz 19-letniego Michała Głogowskiego, który wrócił z wypożyczenia z Hutnika Kraków, trener Carver nie mógł liczyć na nowych graczy. Głogowski, co prawda, w bieżących rozgrywkach na poziomie Betclic 2. Ligi trafiał do siatki aż dziesięciokrotnie, lecz niewiele wskazuje na to, by w niedalekiej przyszłości stał się pierwszoplanową postacią Lechii.

Jedyną nadzieją na lepsze jutro wydawał się być John Carver. Nowy szkoleniowiec Lechii pracował kiedyś w Premier League (prowadził Newcastle United), co jak na PKO BP Ekstraklasę samo w sobie jest wyczynem godnym uwagi. Poza tym wygrał w debiucie ze Śląskiem, co nieco polepszyło nie najlepszą sytuację w tabeli. Co prawda, pokonanie ówczesnego Śląska nie było jakimś niebywałym wyczynem, lecz trzy punkty – zwłaszcza w sytuacji, w której znalazła się Lechia – zawsze cieszą.

Przepracowanie całego obozu przygotowawczego w Turcji również należy zaliczyć do plusów pracy trenera Carvera. Na minus na pewno działał za to fakt, że w marcu, kiedy inni trenerzy ligowi będą mogli spokojnie pracować ze swoimi zespołami, Anglik uda się na zgrupowanie reprezentacji Szkocji, w której sztabie się znajduje.

Lechia idzie jak burza

Początek rundy wiosennej jak na razie układa się dla Lechii wręcz znakomicie. Siedem punktów w trzech meczach to dorobek, którego zapewne nie zakładali najbardziej niepoprawni optymiści. Dla porównania – barierę siedmiu oczek gdańszczanie przekroczyli jesienią dopiero w ósmym meczu.

Zgadzają się nie tylko wyniki, lecz także gra. W pierwszym meczu w 2025 roku Lechia zremisowała w Lublinie z rewelacją jesieni – Motorem. W pierwszej połowie „Biało-zieloni” zagrali ofensywny, przyjemny dla oka futbol. Druga połowa należała już do gospodarzy, którzy przejęli inicjatywę, ale drużyna Carvera wyrównała w końcówce wykorzystując karnego, którego podyktowanie wzbudziło spore kontrowersje. Ostatecznie jednak – mając w pamięci jesienne wyczyny gdańskich piłkarzy – kibice Lechii mogli być zadowoleni.

Jak się okazało, mecz z Motorem był tylko przystawką. Niemrawą zapowiedzią tego, co stało się w dwóch kolejnych meczach. Kiedy do Gdańska przyjeżdżał Lech Poznań, wydawało się, że przed meczem można już przyznać trzy punkty gościom. Tym bardziej, że przegrali wszyscy rywale „Kolejorza” w walce o mistrzowski tytuł, więc drużyna Nielsa Frederiksena była mocno zdeterminowana. Spotkanie to udowodniło jednak, że w futbolu nic nie jest pewne.

Od samego początku Lechia odważnie atakowała bramkę Bartosza Mrozka, a czerwona kartka dla Alexa Douglasa w 14. minucie jeszcze bardziej zmotywowała piłkarzy Lechii. Ostatecznie drużyna z Trójmiasta wygrała 1:0 po bramce Tomasa Bobcka, która… nie powinna być uznana. W momencie uderzenia Słowaka Tomasz Neugebauer, znajdujący się na linii strzału, był na pozycji spalonej, jednocześnie zasłaniając bramkarzowi Lecha pole widzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że Lechia zwyczajnie na tę wygraną zasłużyła.

Ostatnim starciem z udziałem rozpędzającego się beniaminka był wyjazdowy mecz z Zagłębiem Lubin. Lechia, mimo że nie była faworytem, nie pozostawiła żadnych złudzeń. Zasłużenie ograła „Miedziowych” 3:1, a na uwagę zasługuje autor dubletu – Tomas Bobcek, który ewidentnie jest w dobrej dyspozycji. Napastnik Lechii w dwóch ostatnich meczach strzelił trzy bramki.

Cudotwórca Carver

Cztery mecze, 10 punktów. Tak prezentuje się dorobek lechistów pod wodzą angielskiego szkoleniowca. John Carver poprawił nie tylko wyniki, lecz także styl, w jakim Lechia zdobywała kolejne ligowe punkty. Od startu rundy wiosennej nie było spotkania, w którym ocenilibyśmy grę gdańszczan w sposób negatywny. Poprzednie dwa starcia – z Lechem i Zagłębiem – udowodniły, że Lechię stać na to, by kontrolować spotkanie z silniejszym rywalem, a na sam koniec cieszyć się z trzech punktów.

W pierwszym meczu po przerwie zimowej (z Motorem Lublin), trener Carver zdecydował się na rozwiązanie, które początkowo wydawało się dosyć odważne, obarczone sporym ryzykiem. Mianowicie – po raz pierwszy w tym sezonie – postawił na dwóch napastników. Bohdan Wjunnyk, który wcześniej występował jako jedyny napastnik, dostał do pomocy Tomasa Bobcka. Słowak w bieżącej kampanii ligowej opuścił aż 14 spotkań z powodu kontuzji, co było zapewne jednym z powodów tak marnej sytuacji Lechii w tabeli.

Bobcek wrócił jednak do zdrowia i od razu otrzymał szansę pokazania swoich umiejętności. W dodatku mógł udowodnić, że dobrze czuje się grając razem z Wjunnykiem, co zresztą oboje świetnie zademonstrowali. O ile w przypadku Wjunnyka nie możemy mówić o strzelonych bramkach, tak Bobcek ma ich w tym roku aż trzy. Ukraińca trzeba jednak pochwalić za dwie asysty w meczu z Zagłębiem (obie do Bobcka), choć jedna z nich została zaliczona zupełnie przypadkowo.

Poza napastnikami, warto pochwalić Dominika Piłę, który imponuje formą, podobnie jak Rifet Kapić, który po powrocie na boisko (w Lublinie nie zagrał – zawieszenie za kartki) dalej robi swoje. Podobnie sprawa ma się z piłkarzami, którzy biegają nieco bliżej linii bocznych boiska. Camilo Mena oraz Maksym Chłań raz za razem napędzają ataki Lechii.

Lechia może patrzeć w przyszłość z optymizmem

Wspaniały mecz. Zwłaszcza przez pierwsze 65 minut graliśmy bardzo dobrze. Po zmianach jednak nie byliśmy tak dobrzy, jak chcielibyśmy być. To był taki mecz, w którym dwa zespoły grają o utrzymanie, więc wiedzieliśmy, że to inny rodzaj meczu. Kontrolowaliśmy mecz i kreowaliśmy dużo szans – trener Lechii chwalił zespół po meczu z Zagłębiem.

Również prawy obrońca  „Biało-zielonych” Dominik Piła w rozmowie z serwisem „WP Sportowe Fakty” chwalił kolegów z drużyny.

Bardzo mi się podoba to, jak zaczęliśmy tę rundę oraz to, jak zaczynamy mecze. W każdym z trzech spotkań w tym roku od razu przejmujemy inicjatywę i narzucamy przeciwnikowi nasze warunki, stwarzamy sytuacje. Co prawda nie zawsze kończą się one bramkami, ale naciskamy i rywal jest w tarapatach. Im dłużej to robimy, tym większą mamy kontrolę nad meczem.

John Carver odmienił zespół jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dlaczego tak się stało?

Trudno powiedzieć. Kilku trenerów już w Lechii przeżyłem i rzeczywiście u Johna Carvera mamy najlepszy początek. Zaraził nas optymizmem i zdjął presję, która na nas ciążyła po poprzedniej rundzie. Poczuliśmy więcej luzu i komfortu na boisku, co bardzo pomaga. Nakręcamy się wzajemnie, idziemy do przodu z meczu na mecz. Coś takiego było nam bardzo potrzebne – mówił Piła.

Wiele wskazuje na to, że Lechia wróciła na właściwe tory. Na boisku zgadza się wszystko – zarówno gra, jak i wyniki. Obecnie drużyna Johna Carvera zajmuje 16. lokatę, mając tyle samo punktów (21), co 15. Radomiak. Ponadto gdańszczanie tracą ledwie dwa punkty do 12. Korony. Jak pokazały ostatnie dni, trzeba się naprawdę postarać, żeby nie przystąpić do meczu z powodu braku licencji. Lechia, mimo wielu zastrzeżeń na polu organizacyjno-finansowym, może spać w miarę spokojnie. Jeżeli lechiści utrzymają obecną dyspozycję, utrzymanie wydaje się być formalnością. Kolejnym sprawdzianem dla ekipy z Trójmiasta będzie niedzielne starcie z Puszczą Niepołomice. Pierwszy gwizdek na stadionie w Gdańsku wybrzmi o godzinie 12:15.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze